piątek, 5 czerwca 2015

Fragment pierwszy [01].

     Podróż była istną męczarnią. Uciążliwie wysokiej temperatury panującej we wnętrzu samochodu w żaden sposób nie dało się zminimalizować, a Brooklyn czuła jak gruba warstwa potu spływa jej po plecach. Dzielnie jednak pominęła ten fakt, zajmując myśli czymś innym.
     Z radia sączył się monotonny i do granic znudzony głos spikera, opowiadającego o kolejnym trzęsieniu ziemi w jakimś zakątku świata, jakby była to codzienność, podobna do mycia zębów lub brania kąpieli. Tak już chyba jednak jest, gdy opowiadamy o czymś, co nas nie dotyczy.
     Tymczasem dziewczyna nie słyszała najświeższych wiadomości. W uszy miała wetknięte słuchawki, podłączone do telefonu, z którego brzmiała rytmiczna, i nieco chaotyczna piosenka zespołu, w którym śpiewał jej przyjaciel, Thomas.
     Do niego również powinna zadzwonić. Zdecydowanie musieli pomówić, ale brunetka nie potrafiła przemóc się, aby chociażby wysłać głupią wiadomość tekstową, z pytaniem, co u niego. Było jej wstyd przed chłopakiem. On również nie odezwał się ani słowem od feralnego zdarzenia. I do tego ojciec znalazł akurat ten filmik w sieci. Matko! Ale żenada. A może dostał od kogoś link?
      Poczuła się niezręcznie. Przełknęła głośno ślinę, wiercąc się na tylnym siedzeniu, i luzując uciskający ją nagle pas. Przez głowę przeleciały jej tysiące pytań na sekundę. A co, jeśli mama też widziała to nagranie? Matka od zawsze pozostawała jej najbliższą sercu istotą, i ostatnie czego chciała, to zawieść ją. I choć kobieta pozostawała dla niej czuła i kochana, a nawet mocniej okazywała swoje uczucia wobec córki, Brooklyn nawet się nie łudziła, że mama o niczym nie wie. Tata rzadko rozmawiał z nimi, ale o takiej sprawie nie można nie napomknąć własnej żonie, nawet, jeśli się nią gardzi z całych sił.
     Samochód zahamował nagle i ostro; playlista ułożona przez dziewczynę dosłownie kilka sekund przed tym się skończyła, więc bez trudu usłyszała głośne i okropne przekleństwo wypowiedziane przez ojca. Twarz brunetki wykrzywiła się w grymasie, a jej ciało najpewniej poleciałoby na siedzenie przed nią, gdyby nie zbawienne pasy.
     - Tatusiu?  - słówko w jej ustach brzmiało obco i nieprzystępnie, aż sam mężczyzna skrzywił się, czego dziewczyna oczywiście nie zauważyła.
Ojciec nie odpowiedział córce. Pustym wzrokiem wpatrywał się w budynek znajdujący się za solidną, mosiężną bramą, który miał się stać domem jego jedynego dziecka przez calutkie dwa miesiące. Czy to na pewno był dobry pomysł? Harry od zawsze był bardzo ekscentrycznym, młodym człowiekiem. Nie wiadomo, co może mu przyjść do głowy. Z drugiej strony, obiecał, że będzie zachowywał się przyzwoicie, ale czego można się spodziewać po rodzinie jego żony...
       - Dojechaliśmy, córeczko.

~*~

      Z całkiem przyjemnej drzemki wybudził Harry'ego uciążliwy dzwonek do drzwi. Rozwarł nieprzytomnie powieki, rozglądając się wokół, jakby zapominając, gdzie się znajduje. Gdzie nie sięgnąć okiem, panował nieporządek. Na stoliku nocnym piętrzyły się różnorakie naczynia, które dawno temu powinny znaleźć się w zlewie. Na podłodze, komodzie, drzwiach pokoju oraz łóżku chłopaka nagromadziła się imponująca sterta brudnych jak i czystych ubrań, którą większość stanowiła ta pierwsza część. Laptop leżący na kolanach chłopaka był włączony, i dawał przyjemne ciepło. Najwyraźniej, zielonooki zasnął podczas oglądania jakiejś produkcji. 
      Tak, zdecydowanie znajdował się u siebie.
      'To porno musiało być naprawdę nudne' - pomyślał, odkładając niedbale notebook-a na obrotowe krzesło, stojące obok. Przecierając ze zmęczenia oczy, spuścił stopy na zimną, drewnianą podłogę. Wzdrygnął się, szybciej zakładając na bose nogi skarpetki leżące na pościeli, słysząc natarczywe dzwonienie i pukanie do wejścia domostwa. 
     - Przecież idę, już idę - mruczał pod nosem, przemierzając korytarz. Przed otwarciem drzwi, spojrzał na wiszące lustro, poprawiając rozburzone loki, i przybierając na swoje oblicze uśmiech modela. Odkaszlnął dodatkowo, po czym chwycił za klamkę.
      - Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytał nonszalancko, opierając się o framugę wejścia.
      Przed nim stał wysoki mężczyzna, widocznie po czterdziestce, o surowym wyrazie twarzy, i wręcz mrożącym spojrzeniu. W jednej dłoni trzymał niewielką, czarną walizeczkę, a drugą miał umieszczoną na plecach stojącej obok nastolatki. Dziewczyna nie wyróżniała się spośród spotkanych wcześniej przez niego młodych kobiet, więc na nią nie zwrócił szczególnej uwagi. O wiele bardziej zaciekawiła go owa walizka. 
      - Chłopcze - ciemnowłosy zdecydował się przemówić. Miał przenikliwy, nieprzyjemny głos. - To Brooklyn, moja córka. Pis... Moja żona wraz ze mną pisała do Ciebie w sprawie jej przyjazdu.
       Ach, no tak! Jak mógł zapomnieć! Przecież jeszcze wczoraj pluł sobie w brodę, że tak bezmyślnie zgodził się na mieszkanie z tą małolatą. Doprawdy, powinien czasem panować nad swoimi napadami dobrodziejstwa. 
     Ukradkiem skierował swój wzrok na nią. Była ubrana w ciemne dresy, granatową, rozpinaną bluzę, dzięki której można było zobaczyć czarny t-shirt z emblematem zespołu, którego kompletnie nie kojarzył, ale mniejsza. Jedynym jasnym elementem jej stroju były białe, markowe trampki. Najwyraźniej, nie różniła się od innych dziewcząt w jej wieku. Przynajmniej jeden plus. Może nie będzie tak źle?
     Spojrzał na mężczyznę, który wpatrywał się w niego wyczekująco, i z irytacją. 
      - Ach, tak, rzeczywiście - mruknął Harry, stając do pionu. -  Cześć. Harry - uśmiechnął się przyjaźnie w stronę brunetki, która nie wiadomo czemu oblała się szkarłatnym rumieńcem.
      - Cześć, wujku - powiedziała cicho, nie patrząc ani w stronę ojca, ani chłopaka.
      Wujku?! O rany! To Ci dopiero! Sam nie wiedział czemu, ale słowa dziewczyny wydały mu się przezabawne, i z nieukrywanym trudem hamował wybuch śmiechu. On? Czyimś wujkiem? Nie, nie jest jeszcze taki stary. 
     Obserwował przez chwilę pożegnanie ojca z córką - które nie wydało mu się zbyt wylewne - po czym wziął bagaż dziewczyny, zamykając nogą dębowe drzwi. 
      - Witaj w nowym domu, Brooke.

Ojeeeejku! Tak bardzo jestem zawiedziona tym, że kolejny raz nie podołałam wyznaczonemu celowi, i kompletnie opuściłam to opowiadanie. Ale - jak z resztą widać - powróciłam! I z tego chyba cieszę się najbardziej. Dziękuję, za komentarze pod pierwszym postem na blogu, nawet nie wiecie jak było mi miło, gdy je czytałam! Posiadam cichutką nadzieję, że pozostali tu niektórzy czytelnicy, i pomogą mi swoim wsparciem i radami w prowadzeniu HWUH. Co do rozdziału - chyba nie jest źle, ale wciąż się boję, że piszę zbyt nudno, i osoba czytająca to, w połowie sobie odpuści. Rany, to jest chyba mój najgorszy koszmar! Końcówkę raczej zawaliłam, ale nie w dość widoczny sposób, prawda? xD Zapraszam do komentowania! ^^ Szablonu nowego jak nie było, tak nie ma, ale cii, wciąż czekam!

Obserwatorzy